Wiedziałeś, dokąd idziesz, prawda? Jest to prawdopodobnie zdanie, które najbardziej przywodzi na myśl zielonouchych, świeżo upieczonych lekarzy, takich jak ja. W ostatnim czasie moi krewni i przyjaciele mówią to z godną pozazdroszczenia regularnością. I nie, nie skarżyłem się im na ciężkie studia czy bardzo niską pensję zwykłego lekarza. Pod koniec studiów zdawałem sobie z tego wszystkiego sprawę i dobrze znałem wady pracy, w której planowałem spędzić kolejne lata. Ale przyznaję, że pewnych rzeczy nie wiedziałam, kiedy zaczynałam praktykować, ale jak się okazało, nadal nie mogę ich zrozumieć.
Ośmioletni chłopiec wyskakuje z okna mieszkania na drugim piętrze, bo mówi mu o tym « głos ze środka ». Złamanie miednicy, rozerwana śledziona, resuscytacja, kilkugodzinne operacje, długi proces gojenia, tylko na pierwszych stronach gazet. Okazuje się, że chłopiec jest niepełnosprawny. Czy rodzice wiedzieli, że ich dziecko ma problemy ze zdrowiem psychicznym? Czy dziecko nadal było pozostawione bez opieki? Wielokrotnie proponowano im zbadanie dziecka przez psychiatrę, ale co miałby na myśli specjalista? « Nasz syn był po prostu głupi, więc czy będzie potrzebował psychiatry? Nasz syn nie zwariował! A poza tym nie wiedzieliśmy, że to w ogóle może się wydarzyć! »
Sześćdziesięcioletni mężczyzna skarży się, że « rana » na jego ramieniu w żaden sposób nie chce się zagoić. Ta « rana » faktycznie wyrosła już wtedy na ogromny wrzód, który zawsze bolał, czasami wyciekała krew, która oczywiście pozostawiała plamy na ubraniach. Trzeci rok z rzędu… Po pół godzinie przekonywania onkologa o konieczności opatrzenia « rany », pacjent przyznał to z wymuszonym uśmiechem, ale kiedy powiedział, że powinien udać się do kliniki po drugiej stronie miasta, jego twarz poszerzyła się i powiedział: « Myślałem, że wpadnę tak przed moją zmianą, dam mi trochę maści, zabandażujemy ranę i gotowe ». Urażony, że nie wyleczyliśmy go od razu, trzaska drzwiami i ucieka. Trzy lata później rozpoznałem tego człowieka jako pacjenta jednego ze szpitali…
Ta młoda dama i jej dziewięciomiesięczne dziecko są « gośćmi » szpitala po raz drugi w ciągu około sześciu miesięcy. Dziecko cierpi na wodogłowie. Znany również jako wodogłowie. Głowa dziecka jest już wielkości piłki nożnej, a na zdjęciach widać, że kora mózgowa praktycznie zniknęła. Jeden z kolegów, « zielonouchy », opowiada nam, jak sześć miesięcy temu prosił i błagał matkę o przeprowadzenie operacji, ale odmówiła. Dlaczego? « Powiedzieli, że dziecko i tak umrze i nie powinno mu szkodzić operacją ». A komu się « mówi »? Kobieta z sąsiedztwa! Oczywiście sąsiad zawsze wie więcej niż neurochirurg dziecięcy, który ukończył kilkuletnie szkolenie uniwersyteckie…
Zapalenie mózgu tej dziesięcioletniej dziewczynki miało poważne powikłania: nie mogła mówić, chodzić ani poruszać rękami, a oddawanie moczu w niekontrolowany sposób oddawało mocz. Dwa lata temu matka wielokrotnie odmawiała leczenia dziecka w szpitalu, teraz bije się z tymi w poczekalni, ponieważ jej córka ma atak wszelkiego rodzaju dźwięków, nawet skrzypienia drzwi oczekujących. Tak, przepisali dziewczynce leki przeciwdrgawkowe, tak, wyjaśnili rodzicowi, do czego to służy i jak działa, tak, dali jej też znać, że jest to konieczne. Ale nie zabrał go ze swoją małą córeczką. Dlaczego? « Bo nie podobała mi się dawka ».
Czterdziestotrzyletnia kobieta od dwóch miesięcy przebywa na oddziale chirurgii plastycznej oparzeń. Prawdopodobnie nigdy nie będzie w stanie prawidłowo zgiąć lewego ramienia, a uszkodzenia jego ciała w wyniku oparzeń są tak duże, że prawie nie do pomyślenia jest, aby próbował leczyć się sam przez prawie pięć dni. Nie żeby od razu szukał profesjonalnej pomocy, ale « bolało go tak bardzo, że tak naprawdę nie chciał być w szpitalu, a i tak szpital jest daleko od jego domu ». Maść, którą kupili na podstawie ofert jakichś « znachorów », być może zostałaby zużyta nawet teraz, gdyby w porę nie zauważyli tego jego bliscy.
Myślisz, że takie historie rzadko się zdarzają? Zapisywałam tylko te, które pamiętam najlepiej. Ale szczerze! We wszystkich wyżej wymienionych przypadkach lekarze (mogę zaświadczyć osobiście, ponieważ byłem tam osobiście) wyjaśniali szczegółowo, dokładnie i jasno pacjentom i ich bliskim, co było przyczyną ich stanu lub choroby. Zalecili również odpowiednie opcje leczenia i ostrzegli (ponownie), że jeśli odmówiono leczenia, będą musieli zmierzyć się z ryzykiem i konsekwencjami. Tak, który tam był! Próbowaliśmy namawiać, prosić, błagać, prawie błagać, zwłaszcza jeśli chodzi o dzieci, na próżno. A wszystko to bez chamstwa, poufności, niezrozumiałego profesjonalizmu. W trakcie leczenia wszystkie osoby na stanowiskach decyzyjnych były osobami dorosłymi, wykształconymi, które w momencie podejmowania decyzji były w pełni odpowiedzialne.
Od czasu do czasu, kiedy spotykam się z ludzką głupotą, niedojrzałością, nadzieją tylko na szczęście, czasami totalną pogardą dla nas, lekceważeniem naszych zaleceń lekarskich, środków bezpieczeństwa, zdrowego rozsądku, zadaję sobie pytanie: dlaczego tak się dzieje, że każdy bierze własne zdrowie z wysokiego miejsca?
Dlaczego ty, dorosły mężczyzna, przychodzisz z absurdalną wymówką: « Nie mogę iść (na leczenie, badanie), bo pracuję » lub « Mieszkam za daleko » lub « Jestem teraz na innej zmianie ». Wszystko to, jeśli chodzi o zdrowie jednostki. A przecież nie od dziś wiadomo, że zdrowie jest najcenniejszym skarbem.
Dlaczego ja, który mówię do Ciebie przyjaznym tonem, ciekaw Cię opinii i sugestii dotyczącej leczenia tej konkretnej choroby, natykam się na te drwiące uśmiechy starszych pań, uzupełnione takimi rzeczami jak « chłopcze, musisz się jeszcze wiele nauczyć, żeby mnie pouczać » lub « cóż, jeśli chodzi o moje serce, algopiryna też pomaga, Czy to prawda »?
Jak to się dzieje, że zdrowi mężczyźni, słysząc, że wyślę ich na badania urologiczne czy nawet na badania prostaty, przewracają oczami i mówią: « To jest poniżej mojej ludzkiej godności » lub śmieją się jak nastolatki (i, jak w pierwszym przypadku, odmawiają pójścia gdziekolwiek)?
Dlaczego nikt nie zastosuje się do rady lekarza, która nie składa się z wiele, tylko z trzech punktów, tylko po to, by w ciągu następnego tygodnia zostać wezwanym i wyzwanym trzy razy, bo mimo że wyraźnie zabroniłam picia alkoholu czy jedzenia pieczonego mięsa, to « Ale doktorze, są święta, czy nie może pan teraz jeść tego, na co ma się ochotę? »
Jak to się dzieje, że rady sąsiadów (zwłaszcza rady ciotki Erzsi z wątpliwych źródeł, która mieszka na trzeciej klatce schodowej) znajdują otwarte uszy bez żadnych zastrzeżeń i wątpliwości, ale kiedy ja, ekspert, staram się doradzać, to pojawiają się wymówki, niezrozumiała krytyka, opóźnienia itp.
Ale być może mniejszym problemem jest to, że ty, drogi pacjencie, za nic nie cenisz swojego zdrowia. Ale przychodzisz do mnie po raz trzeci, piąty, dziesiąty, nie przestrzegając (nie zbierając) ani jednej z recept, nazywając nas « spiekami » patetycznymi wyrażeniami, wspominając o « przysiędze Hipokratesa » lub opowiadając historię spotkania « odzianych w białe szaty przestępców » z twoją ukochaną osobą.
Dlaczego wszyscy mieliby myśleć i oczekiwać, że lekarze będą się martwić o zdrowie drogiego pacjenta, a sam pacjent może przeżyć swoje życie, nie robiąc słomki dla swojego zdrowia? Dlaczego tak się dzieje?